Kupiłam ją niedługo po jej "wydaniu", ale zupełnie nie podobała mi się jej stylizacja. Ubranko wylądowało w pudłach, no może oprócz szortów po skróceniu nogawek.
W pierwszej chwili chciałam poprawiać jej makijaż, bo odebrałam go jako taki "nijaki". Z czasem jednak się do niej przekonałam i w zasadzie bardzo mi pasuje. Polubiłam jej delikatne, niewykończone pomadką, usta a nawet zbyt grube brwi.
Fotografie i jej portrety bardzo polubiłam a to, że jest wyższa niż standardowe Barbie, uważam za jej wielki plus. Wysokie modelki zdecydowanie lepiej prezentują ubrania na pokazach.
Sukienka, którą ma na sobie, to efekt moich działań sprzed kilku lat. Uznałam, że wygląda dobrze a kolor nie przyćmiewa subtelnej urody dziewczyny...
Sukienka jest wykonana metodą "mieszaną", to znaczy dopasowany gorset wykonałam na szydełku a spódnicę oraz stanik wykroiłam z bluzeczki zdobytej w SH.
Osobiście uważam, że zdjęcia plenerowe są ciekawsze, bogatsze i bardziej interesujące niż te, które wykonuje się w domu. Kiedy idę na spacer i nie za bardzo chce mi się zabierać lalki, to wtedy uświadamiam sobie, że niedługo aura odbierze nam doskonałe możliwości fotografowania w plenerze...jesień wszak nadchodzi szybko....
Pozdrawiam Was gorąco, życzę Wszystkim pomyślności oraz zdrowia! Do następnego kliknięcia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz