Minęło już sporo czasu a do dziś doskonale pamiętam, ile poświęciłam energii i jak się najeździliśmy z Mężem, abym mogła zrealizować marzenie o tej pannie. Napatrzyłam się na jej cudne zdjęcia w sieci i ten widok nie dawał mi spokoju przez wiele tygodni.
Okoliczne sklepy zabawkowe (nawet czeski Dracik) nie miały jej w ofercie! Zakup przez internet nie wchodził w grę, bo często się zdarzało, że ta lalka miała nierówny makijaż, więc nie chciałam ryzykować! I - jak się okazało - całkiem słusznie :)))
Lalkę znalazłam w bielskiej galerii handlowej, nawet trzy sztuki! Co z tego, jak tylko jedna z nich (właśnie moja) była znośnie wykonana. Jej dwie koleżanki miały takiego zeza, że do teraz się wzdrygam, jak sobie przypomnę!
Próbowałam przyjrzeć się jej twarzy przez opakowanie, ale było to mocno utrudnione przez centralnie (na wysokości buzi) naklejone ceny sklepowe! Drodzy Sprzedawcy, nigdy tego nie róbcie, bo klient MUSI widzieć makijaż, który zafundował lalce producent! Bez tego ani rusz!
Ps. Nawet nie chcę podejrzewać, że było to celowe działanie, aby zakryć defekt ...