Przy okazji przemalowywania mojej Peewit pozbawiłam oryginalnego malunku Truskaweczkę, której leciutki zezik spowodował, że kiedyś zmuszona byłam kupić drugi egzemplarz. Pełna zapału i odwagi chwyciłam za kredki i pędzel a oczyma wyobraźni już widziałam moją Truskawkę piękną i naturalną...
Pod górkę miałam od samego początku. Mr. Super Clear (inaczej niż na bjd) pokrył wprawdzie twarzyczkę lalki, ale w niektórych miejscach świecił się ogromnie. Musiałam zetrzeć całość zmywaczem i zacząć od początku. Zapał nieco ostygł, ale i tak trzymałam się dzielnie, pokrywając buzię po raz kolejny... I co? Twarz była wyschnięta, zmatowiona, ale większość kredek nie chciała po niej rysować!
Nie będę tu opisywać moich kolejnych poczynań i towarzyszących temu emocji, pokażę jednak tę pannę, jako anty-repaint...
I w tym właśnie miejscu chciałam pochylić czoło przed wszystkimi, którym repaint się udaje i wychodzi tak piękny, że dech zapiera!!!
Cóż, moja Truskaweczka wygląda tak, jak na zdjęciu obok.
Jej uroda z pewnością nie powala na kolana a na dodatek wygląda na lekko zdziwioną i zaskoczoną! Hmm, też bym była zaskoczona, gdybym tak wyglądała...może właśnie w tym rzecz.