Trudno wstać, ale potem już idzie "z górki".
Za to jakie są doznania, jakie widoki i jaka cisza przeszywana jedynie świergotem i śpiewem ptaków!
Można usłyszeć nawet brzęczącą muchę w locie!
Do tej akurat wyprawy przygotowałam się już wczoraj wieczorem, co czynię bardzo rzadko i zazwyczaj pakuję się spontanicznie.
Pierwszy raz zabrałam kartonik, bo uznałam, że tyle drobiazgów można łatwo pogubić a i transport może być dla lalek mocno "uciążliwy".
Zabrałam stolik z ławeczkami, (który jakiś czas temu przemalowałam na brązowo, bez żalu pozbywając się różowego koloru "deseczek"), dwa leżaczki, dziesiątki kubków, talerzyków i "jedzenia" oraz piłki, rakietę do kometki, gitarę do brzdękania, psa Bastera oraz dwie cudowne torby z lnu z kotami 😻😸
Przeszliśmy całkiem spory kawał drogi, aby znaleźć odpowiednie miejsce, ale widoki były cudne, więc nie można było narzekać :-)
Przygotowanie śniadania dla całej czwórki (i psa) wcale nie było łatwym zadaniem.
Wprawdzie była z nami jeszcze blondynka z kucykami, ale ciągle mi się wywalała na mokrą trawę, więc dałam jej spokój i wylądowała z powrotem w kartonie.
Lojalnie ją uprzedzałam, że to zrobię i zrobiłam!
Potem pstryknęłam tylko kilka zdjęć w jednym, jedynym ujęciu i poszliśmy dalej ....
Rozpakowywanie i pakowanie wszystkich lalek i gadżetów trwało dłużej niż sama sesja 😯
W Olzie przybyło wody a Olzie siły!
Ken załapał się na "solówkę", bo miejsce było przednie!
Po powrocie do domu czułam niedosyt zdjęciowy i postanowiłam iść za ciosem...
Oj, zdecydowanie łatwiej ustawia się lalki na biurku niż na ziemi 😀😝
Carnaval nauczyła się kilku chwytów na gitarę i zamęczała przyjaciół...
Patrząc na zdjęcie poniżej uznałam, że najwyższy czas zająć się organizowaniem dla moich lalek dioramy z konkretnego zdarzenia a nie ratowanie się postrzępionym kawałkiem lnu...
Ale cóż, trzeba pracować z tym, co się akurat ma 😊
Za to śniadanie było "na bogato", choć niezupełnie zdrowo ...😜
Podałam to, czym dysponowała kuchnia:
hot-dogi, majonez, musztarda, ketchup, ciasto z morelami, kawałek ciasta z makiem, banany, arbuz, dwa drinki z lodem (o tej porze?!) i kubki (nie wiem z czym) 😏
Koszykarka namiętnie surfowała w necie ( a jakżeby inaczej!), Ken drapał Bastera za uchem a Millie mocno kręciła się koło jedynego faceta w towarzystwie...
Raptem Ken poszedł zmienić ubranie i po powrocie oznajmił, że idzie pograć z kolegami w kosza.
Na pytanie skąd wziął ten strój odparł, że znalazł w szafie...oby go tylko koszykarka nie dopadła!
Na pytanie skąd wziął ten strój odparł, że znalazł w szafie...oby go tylko koszykarka nie dopadła!
Moment wykorzystała także Mbili, która szybko się zebrała i powiedziała, że idzie na basen.
Na pewno zauważyliście wspaniałe torby shopperki, albo plażowe (jak kto woli).
Jedna w krateczkę, druga w paseczki z długimi paskami na ramię.
Bardzo, bardzo gustowne i w pięknie dobranych kolorach!
To dar od naszej Cioci Ewy.PL dla dziewczyn !
Obie są wspaniałe, obie pojemne i obie z kotami! Cudne! Dziękujemy bardzo 💖
Tyle na dziś emocji i zdjęć. Trzeba przygotować się na kolejny tydzień...oby był pogodny i pełen dobrych wrażeń! Życzę Wam tego z całego 💗
Very nice scenes and I love your dog! Good to know that the basketball outfit fits on Ken too. Have a nice week:@)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wizytę na moim blogu. Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
UsuńPięknie:)) Żyć nie umierać to ci dopiero wspaniałe lalkowe życie:) Torby zwróciły moją uwagę najbardziej - nie pogardziłabym:))
OdpowiedzUsuńTorby są niezrównane! Bardzo praktyczne a jednocześnie śliczne! Nie tylko dla opiekunów kotów :)))
UsuńPiękne torby <3
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę :)))
UsuńPiknik pod gołym niebem udał się znakomicie zapewne; widać radość z tak udanej wycieczki i wcale się nie dziwię, że "zgrana paczka" chciała kontynuować spotkanie w domu:)))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam, Olu:))
Dziękuję, Małgosiu za miłe słowa :-)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie :)))
I takie scenki rodzajowe-czy to w plenerze, czy nawet, a niechby !-na tle postrzępionego lnu, to ja mogę garściami. I mogę nawet przełknąć (nomen omen) dania typu banan z musztardą czy arbuz w majonezie, z drinkiem o wschodzie słońca,a może zachodzie-wsio ryba ;P
OdpowiedzUsuńNooo, zestawy na stole dość oryginalne, ale lalki nie marudziły, na całe szczęście :)))
UsuńSerdeczności, Selinko i dziękuję za odwiedziny ♥
Wspaniałe to śniadanie i w plenerze i w domu. Widzę, że masz sporo gadżetów przydatnych w sesjach i piesek też uroczy. Ja muszę się przymierzyć do ogarnięcia moich drobiazgów, bo wrzucam w kartony, a potem nie mogę niczego znaleźć. Zwłaszcza, że mam lalki w tak różnych rozmiarach i nie wszystkie pasują. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńTo problem nie tylko Twój, bo naprawdę trudno zapanować na wielką ilością gadżetów i różności. Ja stale czegoś szukam i choć nie uważam się za bałaganiarę, to nie umiem tego od razu znaleźć! Poza tym mam sporo rzeczy, które "może kiedyś się przydadzą" a wcale tak nie jest... po prostu szkoda wyrzucić :-)
UsuńDziękuję, Tereniu za wizytę i pozostawienie komentarza :-)
Qué Bonita!! 😍 tienes una buena colección.
OdpowiedzUsuńBesos
Olu Ty jak zawsze umiesz pokazać (obfocić) swoje piękne panny <3
OdpowiedzUsuńNic tylko od gapiać :D
Buziaki <3
Jesteś prawdziwą artystką lalkowych sesji :-)
OdpowiedzUsuńProszę, jakie towarzystwo miało śniadanie. Wszystko wygląda rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Olu.
wspaniała impreza!!!
OdpowiedzUsuńCudny piknik i wspaniałe plenery! Kartonik to świetny pomysł, nie ma wtedy obawy, że coś się zawieruszy, a przy takich drobiażdżkach o to nietrudno. Cała ekipa musiała się doskonale bawić i wygląda na bardzo ze sobą zżytą :). A na pikniku nawet niezbyt zdrowe jedzenie może ujść płazem ;).
OdpowiedzUsuńPrześliczne miniaturki, mebelki i oczywiście torby! Bardzo chętnie przygarnęłabym taką w moim rozmiarze...
Wspaniałe zdjęcia! Kiedy byłam dzieckiem uwielbiałam letnie poranki, zwłaszcza te na działce, gdy biegałam boso po rosie. :) Wiem coś o tym - rozpakowywanie i pakowanie rekwizytów do zdjęć i samych lalek zajmuje dużo czasu i energii. Możesz sobie wyobrazić ile mam roboty przy moich dużych żywicznych chłopakach. Ale warto, choć ja nie potrafię tak fajnie jak ty poustawiać lalek i akcesoriów. Ken wygląda o niebo lepiej w stroju koszykarskim niż sama koszykarka. :) A plener nad Olzą zachwyca, aż chciałoby się tam pospacerować.
OdpowiedzUsuńPlenerowa sesja prześliczna! Wiem ile to roboty, podziwiam podwójnie. :)
OdpowiedzUsuńU mnie pudełeczko na lalki, pudełeczko na drobiazgi, pudełeczko na biżuterię i pudełko na inne-koniecznie-potrzebne-rzeczy to norma. :D
Torby rewelacyjne!
Piękne okoliczności przyrody, aż się proszą o śniadanie w plenerze :0)
OdpowiedzUsuńU mnie podróżne pudełko na lalki to podstawa ;0)
Cudowne sesje :0)
Pozdrawiam cieplutko :0)
Swietne torby <3 A lalkowe zycie bardzo ciekawe i slicznie ujete na fotkach <3
OdpowiedzUsuńI really enjoyed this post. As usual, you take such wonderful photos of your breathtaking countryside! Your crew looks quite happy to have a picnic on the grass, though I imagine it was difficult to keep them contained to one area. As soon as their little feet hit the grass, it must have been such a euphoric sensation for them!!! I love all of the tiny little details (especially those precious tote bags) that make this trip to the countryside look so real, so believable.
OdpowiedzUsuń