Nigdy za nimi nie tęskniłam, bo przecież "małolaty" nie były w moim typie a jednak...
Zaczęło się od momentu, kiedy kupiłam w czeskim sklepie z zabawkami Jolinę Ballerinę. Stała tak sobie samiutka i na pewno tęskniła za wypuszczeniem na wolność. Nie zastanawiałam się długo i zabrałam z sobą do domu. Zaintrygowała mnie jej artykulacja i, choć na pierwszy rzut oka dość toporna, to jednak bardzo mi się spodobała.
Nie była to jednak lalka, która by mnie zauroczyła dziewczęcym wdziękiem. Ciągle miałam wrażenie, że wygląda na zdziwioną, albo nawet przestraszoną, co mnie zniechęcało do sesji.