Takie rupiecie i szpargały momentalnie i ogromnie rozwinęły moją wyobraźnię, więc nie było innej możliwości, jak tylko je przejrzeć!
Nadgryzione zębem czasu i poddane losowi zupełnie nie oponowały, kiedy właścicielka sklepu, na moją prośbę, pakowała je w reklamówkę.
Kiedy przyniosłam niebożątka do domu nie wiedziałam za bardzo co z nimi zrobić. Laleczki zrobiły na mnie dobre wrażenie, ale ich ubranie niekoniecznie. Całe wymagały porządnego mycia i prania ubrań a nie miałam pojęcia jak to przeprowadzić?!
Porcelanowe lale nie są moim "konikiem" i do końca nie wiem, jak się z nimi obchodzić, jednak nie namyślając się długo, tak jak leżały, walnęłam je do wody! Takie nie mogły zostać, więc niech się dzieje co chce!
Przyklejone wszystko na amen taką ilością kleju, że sukienki były od niego sztywne! Podobnie sprawa się miała z włoskami! Po ślicznych loczkach pozostało jedynie wspomnienie a szkoda, bo musiały być kiedyś śliczne! Choć panienki były słodkie i pomysł podarowania im pastelowych ubranek uznałam za ciekawy to jednak, mimo włożonych wysiłków, ubranka pozostały sztywne a w niektórych miejscach podarte i nieładne.